Nie płacz za ludźmi którzy byli abyś Ty był
Nie płacz za ludźmi których już nie ma
uciekli ze strachu
Nie płacz za ludźmi którzy pili z Ciebie
to wszystko co dobre zostawiając puste miejsce
czasami wypełnione kwasem
Nie płacz za nimi
Nie płacz za tymi
których uśmiech był
chwilowy pozorny
nie płacz za nimi
Płacz raczej za tymi
którzy dali dużo
nauczyli Cię kochać
i otwierać źródła
odkrywać
choć nie za długo
za nimi niech spłynie pare kropel tęsknoty
Na pamiątke ludzi dobrej woli
daj komuś promyk
K.S.
piątek, 18 stycznia 2013
wtorek, 15 stycznia 2013
Faust . grudzień 2012
Na obiad dzisiejszy ja
jesteś księciem moich myśli
czarny książe pełny niemocy
jestem Ci ku pomocy
zawiązałeś nad moją duszą sznureczek
ciągniesz coraz bardziej ... bliżej
jesz mnie jesz mnie jesz...
by mieć siły więcej....
Sprzedałam Ci swoją duszę
na poznanie drugiej strony mocy
Sprzedałam Ci swoją duszę
by zaznać trochę rozkoszy...
Jedyne co mi pozostało
to ciało ledwie żywe.
Zimne-brak mu ciepła
wegetacja w organiźmie
bez dotyku bez tlenu bez wody
skóra suchością odchodzi
krew zastyga
Przystąp do konsumcji
zwłoki ci leżą w kolanach.
Miej mnie do końca
do ostatniego paznokcia
miej mnie do końca
do ostatniego paznokcia
z włosów zrób warkocz i noś na szyi na znak naszej miłości wiecznej. z włosów zrób warkocz i noś na szyi na znak naszej miłości wiecznej . z włosów zrób warkocz i noś na szyi na znak naszej.....
jesteś księciem moich myśli
czarny książe pełny niemocy
jestem Ci ku pomocy
zawiązałeś nad moją duszą sznureczek
ciągniesz coraz bardziej ... bliżej
jesz mnie jesz mnie jesz...
by mieć siły więcej....
Sprzedałam Ci swoją duszę
na poznanie drugiej strony mocy
Sprzedałam Ci swoją duszę
by zaznać trochę rozkoszy...
Jedyne co mi pozostało
to ciało ledwie żywe.
Zimne-brak mu ciepła
wegetacja w organiźmie
bez dotyku bez tlenu bez wody
skóra suchością odchodzi
krew zastyga
Przystąp do konsumcji
zwłoki ci leżą w kolanach.
Miej mnie do końca
do ostatniego paznokcia
miej mnie do końca
do ostatniego paznokcia
z włosów zrób warkocz i noś na szyi na znak naszej miłości wiecznej. z włosów zrób warkocz i noś na szyi na znak naszej miłości wiecznej . z włosów zrób warkocz i noś na szyi na znak naszej.....
Ballada o biegu . październik 2012
Zaczynam biegnąć przez las
koń koń mnie wiezie czarny
tylko wir, już będzie świt
zamęt magii
gubię się w liściach
i czuje też ziemie
biegnę, lecę, płynę
pod wiatr, do nieba
zaraz zejdę
gdy tylko otwieram oczy
widzę Ciebie
choć to dziwne
bo dotknąć Cię nie mogę, nie potrafię
to jesteś. Jesteś wciąż
uśmiechnięty i wpatrzony
to mnie wypełnia
gdy tylko zamykam oczy
widzę Ciebie
dotykam, wącham, wypijam i czuję
jesteś mój w głowie, wyimaginowany.
Choć czasami zdarza się
że jesteśmy ciało w ciało
obok
wzrokiem spotykani
otuleni ramionami
sposobnością
dawaniem.
Z każdym Twoim odchodzeniem
trochę umieramy, trochę się odrywamy
by ponownie ożyć. Raz jeszcze.
W między czasie
Zaczynam biegnąć przez las
koń koń mnie wiezie czarny
tylko wir, już będzie świt
zamęt magii
gubię się w liściach
i czuje też ziemie
biegnę, lecę, płynę
pod wiatr, do nieba
będzie pięknie.
o sercach z(e)psutych
O sercach zpsutych zaśpiewam
zaśpiewam, gdyż mówić już nie
umiem nie mogę.
Uciekający mężczyźni odstraszeni
realnością bliskości
i tym, że ktoś pozna prawdę o nich
samych.
Wzrok zamknięty, przed sobą drewniane
belki.
A w szafie tylko kostiumy
na bal przebierańców.
Którą twarz dzisiaj pokażesz?
Wzięłam sobie trochę z serca
ale nigdzie nie szłam
chcąc być strażniczką
zostałam wrzucona do ognia
"Na stos z takimi kobietami
Nic nie rozumiesz, proszę
znienawidź mnie, proszę".
Z takimi słowami w oczach
uciekali do najbliższego przystanku
zwanego dziewczyną na tymczas.
Płaczemy bo zbyt blisko byliśmy siebie
świat nasz został zapisany w kartach
przeszłości
zamknięty rozdział, już tylko można
dopisać gdzieniegdzie
znaki zapytania.
O sercach zepsutych miedzią i
nieczystościami
śpiewam, nie ciągnę już nikogo do
słońca
tylko obserwuję życie jak film jak
zdjęcia
człowiek wciąż zbyt słaby
a tak dużo rozumiejący.
Boże , wybacz nam to wszystko
to ze zbyt wielkiej dosłowności.
Ludzie zbyt zwykli i zbyt prości
nas zniszczyli, myląc pojęcia miłość
ze sztyletem i żółcią wypełnionymi
oczyma
Mogłabym tak rozmyślać
ale rozpacz mnie obrzydza.
Uśmiecham się i zaglądam do
piaskownicy
wciąż jestem dzieckiem.
Niebieskim.
poniedziałek, 14 stycznia 2013
Wylej mi. wrzesień 2012
Wylej mi miłość w oczy
wylej mi z oczu siebie
By czuć się jak w niebie
Daj mi trochę czerwieni
Otul moją dzikość w swych ramionach
dżungla żaru
zaadoptuj me wady
kochaj mnie... ko c aj .. KOCHAAAJ
słowa me echo... nie ma już drogi
przeskocz doliny
zawalcz o zdobycz
Uciekam
bo głodna jestem
energii szczęścia zapachu
we mnie
zbawić Cię chciałam uśmiechem
codziennym
słowem i czynem
miejscem dla Ciebie
nie mam już skrzydeł by latać za dwóch
do widzenia kochany...
żyj piękniej ...
beze mnie
Wylałam Ci miłość w oczy
Wylałam Ci z oczu siebie
byś czuł się jak w niebie
dałam troche nadziei...
wylej mi z oczu siebie
By czuć się jak w niebie
Daj mi trochę czerwieni
Otul moją dzikość w swych ramionach
dżungla żaru
zaadoptuj me wady
kochaj mnie... ko c aj .. KOCHAAAJ
słowa me echo... nie ma już drogi
przeskocz doliny
zawalcz o zdobycz
Uciekam
bo głodna jestem
energii szczęścia zapachu
we mnie
zbawić Cię chciałam uśmiechem
codziennym
słowem i czynem
miejscem dla Ciebie
nie mam już skrzydeł by latać za dwóch
do widzenia kochany...
żyj piękniej ...
beze mnie
Wylałam Ci miłość w oczy
Wylałam Ci z oczu siebie
byś czuł się jak w niebie
dałam troche nadziei...
faith. grudzień 2012
zamało w nas siły dlatego upadamy
nie mamy jej bo nie chcemy
nie mam źrodła
albo nie pragniemy
jedyne za czym podążamy
to fizjologia przyjemności
nie wysilamy się
sięgamy po to co łatwiejsze lekkie bezwysiłkowe
kartony z mlekiem na wysokości naszego wzroku
już nie patrzymy ku górze już nie wznosimy rąk
zahipnotyzowani fenomenem modliszek
zjadamy siebie po stosunku
kanibalizm emocjonalny zasłonił nam oczy na wszystko co nie nasze
cały czas sprzątam za tobą te brudy, cały czas sprzątam
czyszcze i niszcze. na razie... nie wychodzi
zenit smutku mnie otacza, muszę wygrać walkę
walkę o zatopienie się w słońcu
cały czas sprzątam za tobą te brudy, cały czas sprzątam
czyszczę i niszcze. na razie... nie wychodzi
zenit smutku mnie otacza, muszę wygrać walkę
walkę o zatopienie się w słońcu
Kim ty dziś jesteś
kim się stałeś?
to nie jeszcze czas na ten sam pociąg
na tą samą podróż
stoje w miejscu i zapadam się pod ziemię
unicestwienie osobowości
proszę niech dobro zwycięży, uleczy, pomoże.....!
Proszę, niech Dobro Zwycięży Uleczy Pomoże.....!
cały czas sprzątam za tobą te brudy, cały czas sprzątam
czyszczę i niszcze. na razie... nie wychodzi
zenit smutku mnie otacza, muszę wygrać walkę
walkę o zatopienie się w słońcu.
nie mamy jej bo nie chcemy
nie mam źrodła
albo nie pragniemy
jedyne za czym podążamy
to fizjologia przyjemności
nie wysilamy się
sięgamy po to co łatwiejsze lekkie bezwysiłkowe
kartony z mlekiem na wysokości naszego wzroku
już nie patrzymy ku górze już nie wznosimy rąk
zahipnotyzowani fenomenem modliszek
zjadamy siebie po stosunku
kanibalizm emocjonalny zasłonił nam oczy na wszystko co nie nasze
cały czas sprzątam za tobą te brudy, cały czas sprzątam
czyszcze i niszcze. na razie... nie wychodzi
zenit smutku mnie otacza, muszę wygrać walkę
walkę o zatopienie się w słońcu
cały czas sprzątam za tobą te brudy, cały czas sprzątam
czyszczę i niszcze. na razie... nie wychodzi
zenit smutku mnie otacza, muszę wygrać walkę
walkę o zatopienie się w słońcu
Kim ty dziś jesteś
kim się stałeś?
to nie jeszcze czas na ten sam pociąg
na tą samą podróż
stoje w miejscu i zapadam się pod ziemię
unicestwienie osobowości
proszę niech dobro zwycięży, uleczy, pomoże.....!
Proszę, niech Dobro Zwycięży Uleczy Pomoże.....!
cały czas sprzątam za tobą te brudy, cały czas sprzątam
czyszczę i niszcze. na razie... nie wychodzi
zenit smutku mnie otacza, muszę wygrać walkę
walkę o zatopienie się w słońcu.
to było miesiąc przed tragedią. 17.listopada 2012
.i z pierwszym dzisiejszym pocałunkiem poczułam się dzieckiem.
poczułam zupę ogórkową w domu rodzinnym, górskim, gdzie drewno
specyficznie pachnie i czuć wiatr. to czułam w tych pocałunkach, więc co
raz bardziej Cię jadłam, żeby bardziej się przenieść w te strony
rodzinne, już nie moje, a może jeszcze nie?
i muzyka winylowa w tle, te skrzęki, jęki, przestarzałe, skrzypce. czułam się jak na balu.
oddałam Ci się w całości w czerwonym pokoju, choć tylko się przytutaliśmy i wtedy powiedziałeś
"moja"
i ja zgodnie odpowiedziałam
'twoja"
a Ty zacząłeś być zbyt smutny i obciążony tymi słowami, bo chciałeś mej wolności. potem powiedziałeś bardzo głupie zdanie
"taki człowiek jak ja, nie zasługuje na kogoś takiego jak Ty"
i Twoje oczy sucho zaczęły napełniać się wodą zwaną łzami, choć ja nic nie widziałam.
i z każdym Twoim kolejnym słowem otwierałeś moje serce, dlatego, że
z każdym słowem Ty otwierałeś się i wypuszczałeś to wszystko, co siedzi
w duszy. i ja Cię wtedy kochałam , kocham Cię, i chciałam Ci
powiedzieć, chciałam, i mówiłam Ci te dwa słowa cały czas, tylko oczami,
tylko wzrokiem, żebyś nie mógł zbyt dosłownie potraktować, powiedzieć
"nie znasz mnie". bo przeciez Ty nie wiesz, czy ja akurat poznałam Twoje
kroki. to nie od Ciebie zależy poznanie. i Ty taki samotny, obolały
smutny-parowałeś... z wiszącą śmiercią w powietrzu i niedotkniętą
miłością bezgraniczną. więc ja CI w powietrzu wtedy malowałam miłość,
żeby Cię otoczyła i dotknęła dogłębnie. ścisnęłam Cię mocno za rękę, i
tętnica pulsująca w mojej dłoni wybijała ciepły rytm, który dodawał-miał
dodawać Ci otuchy. ty zacząłeś stygnąć, zapomniałeś o tym wszystkim, a
później wszedłeś do świata imaginacji , który pożarł Cię jak wojna.
i powiedziałeś "ała, boli mnie serce".
a ja -wydawało mi się-wiedziałam o co chodzi. że to boli Cię dusza z
tej przykrości. więc chciałam Cię jeszcze bardziej uzdrowić.
z każdym Twoim słowem rosła wielkość w moich oczach do Twojej
osoby. jesteś moim królem. władcą! i rozrosła się , weszła we mnie i
mieszka. zamilkliśmy.
już się nie rozerwiemy, bo jesteś we mnie.
miłość nasza zapachniała cały pokój.
odszedłeś szybko, jak zawsze, z nadzieją - do jutra,- do miesiąca-do kiedyś tam.
a ja zaczęłam dopiero trzeźwieć oblewając się gorącą wodą.
wojny w powietrzu. październik 2012
ta jesień mnie przytłacza.
słowa są zbyt lekkie i wietrzne.
już pada deszcz. bez powodu.
jest zimno... zimniej
czuje niepokój.
idę i w lesie
słyszę szepty
strzały
to tylko zapach wojny
kolory złota, czerwieni
zatrzymane
mury tylko odbijają światło
którego brak
ludzie biegają i są w stanie zauważyć
jedynie
smark z nosa
ponadto i mimo to
nie znam, nie pamiętam
czy jestem dla Ciebie najbliższa
gdyż zbyt daleko
wołam o echo oddania.
już nie mogę mówić słowami
gdyż one szatkują nasze losy
tulić Cię muszę should have
uśmiechem, szczęściem
które tracę.
bezpowrotnie?
liryczniej..
Blog ten powstaje, gdyż najnowszy etap w swym życiu zaczęłam, z powodów jakże życiowych. Usunął mi sie dysk d, gdzie pare lat mojej twórczości poszło się "kochać" , a ja wtenczas zapłakałam gorzko. Pisanie do poduszki, bądź bardziej do monitora było niezwykle wylewne, lecz jakże nie dotknięte. więc od dziś, jutra, może... wszystko będę zamieszczać tutaj, niech ludzie czytają, niech wiedzą, po to jest twórczość, żeby ludzie mieli do niej dostęp, jednakże jakoś się wstydzę się tego rozbierania emocjonalnego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)